12 listopada 2012

Rozdział O3.

Siema ;) Jej, ale pędzę z tymi rozdziałami, ale kiedy mam wenę, to pisze. Ostatni rozdział to była porażka, mam nadzieje, że ten spodoba się bardziej. Od razu przepraszam za błędy, bo na pewno się pojawią. Dziękuję za czytanie i  komentujcie proszę ! : *

Rozdział III .

Jeremy bez chwili namysłu skorzystał z zaproszenia i wszedł szybkim ruchem do domu. Rubi otworzyła usta aby spytać się o powód jego przyjścia, a on podszedł do niej prędko i obejmując jej twarz dłonią pocałował ją. Zdziwiona ale tez zachwycona Rubi nie pozostawała mu dłużna i odwzajemniła namiętny pocałunek wplatając palce w jego włosy. Czuła jego dłonie na całym ciele, jakby rozpłynęły się i wylały na nią całą. Dzwonek do drzwi obudził ją. O jej, włączony telewizor, herbata rozlana po podłodze a ona spała na kanapie jak w jakimś Disneyu. Ale ten sen.. miała taki cudny sen. Ding dong – ponowny dźwięk dzwonka przypomniał jej o gościu. Wstała i owinęła się swetrem Deana, o którym chłopak ostatnio zapomniał. '' Moja bluza została w szkole, teraz jest garstka popiołu ''. Ding dong. ''Idę, już idę do cholery ! '' - Krzyknęła podchodząc do drzwi. Chwyciła za klamkę i otwierając drzwi zauważyła jego. Chłopak stał bez słowa i najwyraźniej nie zamierzał nic mówić.
- Wejdź – rzekła Rubi i otworzyła drzwi szerzej odsuwając się. On odważnie i bez wahania podszedł do niej i ja pocałował. Tak jak w śnie, cal do cala jakby wyrwane z jej głowy. A może to nadal sen ? Albo przeżywa dzień świstaka. Po krótkim monologu w jej głowie oderwała się od niego i spoglądając mu w oczy próbowała dojść do siebie. Usiadła na kanapie obok i usłyszała dźwięk. Obudziła się. Prędko usiadła na kanapie i schowała twarz w dłonie. '' Co się ze mną dzieje ? '' - biła się z myślami. Wtem usłyszała pukanie do drzwi. '' O nie, nie dam mu się pocałować ! '' . Schowała się pod koc. Pukanie stawało się coraz bardziej donośne. Wstała i podeszła szybko do drzwi i otwierając je wykrzyknęła '' spadaj ! '' - ale przed drzwiami nie zobaczyła Jeremiego, ani nawet nie Deana czy April. Travis. Patrzył na nią z byka i próbował dojść przyczyny jej zachowania.
- Okej – odwrócił się i zrobił krok przed siebie.- Nie no, czekaj. Przepraszam, myślałam, że to kto inny – machnęła ręką obojętnie i weszła do salonu, chłopak zaraz po niej. Usiadła na fotelu a chłopak na tapczanie po którym walał się koc. Pod nim mokra plama rozlanej herbaty.
- Wszystko dobrze ? - Spytał chłopak.
- Jasne, w jak najlepszym porządku. Po co przyszedłeś ?
- Na pewno ? - Zignorował jej pytanie stawiając kubek z ziemi na stół. Rubi przewróciła oczami. - Przyszedłem żeby zobaczyć jak się czujesz. Nie spodziewałem się, że będziesz sama. Miał Jeremy przyjść, ale widać jeszcze nie dotarł.
- Miał przyjść ? Po co , co ci mówił ?
- Nie ważne, muszę spadać. Tu masz mój numer – podał jej małą podartą karteczkę z cyframi – jak coś, to dzwoń.
- Może coś się stało ? Skoro miał przyjść ? - Chwyciła świstek papieru i wstała.
- Jer to duży chłopak, da rade. Gdyby się coś działo zadzwoniłby. Dobra lecę, jak się zjawi daj znać, to zrealizujemy nasz plan.
- Plan ? O co chodzi ? - Odwróciła się aby wyłączyć telewizor a gdy powróciła do pierwotnej postawy chłopaka już nie było, jakby się rozpłynął . - Dziwne – powiedziała sama do siebie. Z bezsilności jaka wtedy ja ogarnęła położyła się ponownie, w uszy wsadziła słuchawki i zasnęła.

Las, drzewa powiewają na wietrze jakby ktoś nimi dyrygował. Ciemne podwórko bez życia, na środku studnia porośnięta pnączem. Z boku duży dom, wybite okna przyprawiające o ciarki. Drzwi lekko odchylone, wchodzę do środka. Lustro całe we krwi a na nim napis '' GO '' . Idę dalej nie zważając na niebezpieczne znaki. Skrzypiąca podłoga na każdym kroku. Schody, długie kręte schody w górę, lekko spróchniałe. Naraz słychać donośny krzyk. Jeremy ? Bez względu na wszystko zaczęłam wbiegać po schodach, które jeden po jednym załamywały się. Przede mną duża dziura za którą widnieją drzwi frontowe drugiego pietra. Chwyciłam kamyk który znajdował się pod moimi nogami i rzuciłam w szklane drzwi. Zrobiła się dość duży otwór. Skaczę. Ledwo udało mi się doskoczyć, a tym bardziej chwycić się elementu bez szkła. Dała rade, stanęłam na równych nogach. Rozglądam się a obok mnie mnóstwo trupów. Ludzie poćwiartowani a niektórzy z dwoma dziurami w szyi. Martwi, wszyscy martwi. Na końcu salonu lustro. Patrze w nie i widzę siebie. Zakrwawioną, z nożem w ręce. Instynktownie spojrzałam na dłoń ale nie miałam w niej żadnej zawartości. Kolejny krzyk, coraz głośniejszy. Idę w jego stronę. Naraz moim oczom ukazuję się on, przywiązany do krzesła, z nożami powbijanymi z klatkę piersiową. '' Jeremy ! '' - krzyczę. Podbiegłam do niego przeskakując trupy na około niego. Dotknęłam jego policzka i ze łzami w oczach powtórzyłam jego imię. Naraz jego oczy otworzyły się, ale nie były to piękne niebieskie oczy, nie jego. Były czerwone, jakby całe we krwi a naraz chłopak zaczyna krzyczeć wniebogłosy.
Obudziłam się cała zdyszana i spocona. Moje serce waliło jak wielki dzwon. Na dworze jest już ciemno, widać długo pospałam. Gałęzie drzew uderzały po kolei w okno , które jakimś cudem było otwarte. Podeszłam szybko i zamknęłam je. Usiadłam na kanapie i ponownie okryłam się kocem. Co to miał byś za sen ? Jeremiego nie ma, miał być. Może to proroczy sen .. ha ha dobre, ogar dziewczyno. Takie coś nie istnieje. Uspokoiłam się lekko. Wzięłam kartkę i ołówek i zaczęłam rysować dom ze snów. Po co mi to ? Podbiegłam do zegara aby lepiej ujrzeć godzinę. 23:23, nie jest tak późno. Po chwili namysłu podbiegłam do szkatułki w której znajdowały się klucze. Wzięłam ten od samochodu rodziców. Mamy taki jeden grat w piwnicy. Dobrze, że Clark pozwalał mi czasem prowadzić, daje sama rade. Ale co ja zrobię ? Mieliście takie uczucie, w sumie .. przeczucie, że musicie coś zrobić, chociaż było to bezpodstawne i z pozorów było głupotą ? Tak się czuje. Nie wiem co robić, sama nic nie zdziałam. Wiem ! Podeszłam szybko do stolika i przerzuciłam wszystkie czasopisma w poszukiwaniu numerku Travisa. Zwaliłam wszystko na podłogę i w końcu znalazłam. Wykręciłam prędko numer chłopaka. Sygnał .. pierwszy , drugi, trzeci. Odbierz, błagam.
Halo ?
- Travis, musisz mi pomóc.
- Co ? W czym ? O ten godzinie ? Jestem zajęty.
- Proszę, chodzi o Jera. Zaufaj mi..
- Dobra, co mam robić ?
- Ubierz się, przyjadę po ciebie.
- Uu, czyli jednak nie to co myślę, skoro karzesz mi się ubrać. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne.
- Trochę śmieszne. Dobra, przyjedz na 1948 World Street. Będę czekać. - Rozłączyłam się i wsiadłam w auto. Odpaliłam silnik i wyjechałam z garażu. 150, 160, 170, gdyby mnie teraz widzieli rodzice. Ale dało to coś, bo po paru minutach byłam pod jego domem. Nie musiałam nawet trąbić, tylko podjechałam a chłopak wysiadł z auta.
- Co ty kombinujesz ? - Dopytywał się. Podałam mu kartkę z namalowanym domem ze snu.
- Poznajesz ? Wiesz gdzie to ? - Chłopak spojrzał na mnie, jakbym urwała się z jakiegoś horroru. W sumie, to miał trochę racji. Rzucił papier na tylne siedzenia i pokręcił przecząco głową.
- Po co ci to ? - Nie wiedziałam co odpowiedzieć, no bo co miałabym powiedzieć ? A wiesz, przyśnił mi się dom a w nim on i myślę, że był to sen proroczy ? Po takich schodach kazałby mi zatrzymać auto i wysiadłby, albo nawet wyskoczył gdybym go nie posłuchała. Uznałby mnie za wariatkę. O nie, tylko tego mi brakowało. 
- Niebiesko-czerwone światło migające na przemian zbliżało się do nas i najwyraźniej nie miało zamiaru się zatrzymywać. Bez chwili namysłu nacisnęłam mocniej pedał gazu. Chłopak patrzył na mnie robiąc coraz to większe oczy. Auto policyjne uruchomiło syrenę, to już coś poważniejszego.
- Zatrzymaj się, bo cie zamknął.
- Nie mam zamiaru ! Pomóż mi lepiej ich zgubić ! - Coraz bardziej przyśpieszałam, wjeżdżając w różne dziury. Czułam się jak na karuzeli albo raczej kolejce w domu strachu. Wjeżdżałam w nieznane mi drogi polne, lecz nie dało ich się zgubić.
- Skręć tu ! - Powiedział Travis na rozwidleniu dróg. Posłusznie wjechałam w drogę która mi polecił. Jechałam nie patrząc przed siebie tylko raczej na lusterko wsteczne. Chyba się udało. Staliśmy pośrodku jakiegoś lasu, wokół nie było żywej duszy, tym bardziej pał. Wysiadłam z auta zamykając drzwi auta jak najciszej się da. Chłopak podszedł do mnie.
- Czyś ty zgłupiała ? Chcesz nas zabić ? Co ty odwalasz ?! - Nie odpowiedziałam na to, gdyż zagapiłam się na coś, co stało za nim. Zrobiłam wielkie oczy, a serce znów przyśpieszyło. Nie wiedziałam czy się cieszyć, czy bać.
- To tu.
- Co ?
- To ten dom, widzisz ? - Z auta wyciągnęłam kartkę z rysunkiem.
- No dobra i co ?
- Zaufaj mi, okej ?
- Zaufaj ? Przed chwilą ledwo zgubiliśmy policję, prawie nas .. a zresztą. - Machnął ręką widząc moją ignorancję i poszedł za mną. 
- Ten sam dom, ta sama studnia, te same drzwi. Wiedziałam. Wkroczyłam na posesje i zaczęłam się rozglądać.
- Chodź, okej ? - Chłopak podszedł do mnie i popatrzył pytająco.
- Co my tu robimy ?
- Cii . Chodź – o mało trzęsąc się ze strachu popchnęłam drzwi wejściowe, które zaraz runęły prosto na ziemie. Odskoczyłam lekko wpadając na Travisa. - On tu jest, czuje go. - Weszliśmy powoli do środka. Tak jak w moim śnie, wszystko było stare, brudne i straszne. Zrobiłam krok do góry, lecz chłopak podszedł do mnie i szarpiąc mnie za ramie zdjął ze schodów. Naraz naszych uszu doszedł wrzask.
- Jesteś chora ? - Zignorowałam jego ironię. Chciałam ponownie wejść na schody lecz on zrobił to pierwszy. Zdecydowanie szedł na górę.
- Uważaj na siebie – szłam za nim ostrożnie. Między drzwiami górnymi a schodami był dwu metrowy odstęp. Travis zwinnie doskoczył do góry i wyważył jednym ruchem drzwi.
Zostań tu – wydał mi rozkaz, ale nie przywykłam do tego, aby chłopak mi wydawał polecenia. Skoczyłam przed siebie i prawie spadłam. Jedną ręka chwyciłam się ziemi a drugą ściany, natomiast nogi zwisały mi bezwładnie. Poczułam uścisk na mojej ręce który podnosił mnie do góry. Jedna ręką wciągnął mnie na górę. Rozejrzałam się wokoło i pisnęłam. Tak jak podejrzewałam, trupy, trupy i jeszcze raz trupy. Jednak był to inny widok niż w śnie. Gorszy, zdecydowanie gorszy. Tyle krwi nie widziałam jeszcze nigdy. Do tego ten smród. Cofnęłam się do tyłu oddychając głęboko, nie wiedziałam co robić, nie byłam sobą. Potknęłam się o mojego towarzysza i prawie upadlam, gdyby nie jego zwinność i szybkość. Objął mnie w pasie i postawił na nogi. Widać było, że się martwi. W moich oczach zapewne zauważył przeraźliwy strach. Lecz on .. milczał. Nie mówił nic, tylko patrzył.
- Travis, przepraszam, że cię tu przywlokłam, ja.. - Do moich oczu napłynęły łzy.
- Hej, hej. Przeprosisz, jak już z ta wyjdziemy – delikatnie przyciągnął mnie do siebie i przytulił czule. - Będzie dobrze.. gdzie on jest ? - Pokazałam palcem pokój ze snu. - Poczekaj tu, dobrze ? - Kiwnęłam głową. On wszedł do pokoju i zniknął w ciemności.
Naraz usłyszałam krzyk, ale nie był to krzyk ani Travisa, ani Jeremiego. Instynktownie weszłam do pokoju i zauważyłam Jera przywiązanego do krzesła i Travisa. Ale on.. leżał i miał nóż wbity w klatkę. Przysłoniłam twarz dłońmi. Co teraz ? Naraz chłopak wstał. Ten, który przed chwilą leżał podobno martwy, wstał i jednym ruchem wyciągnął ze swoich pleców sztylet. Cofałam się co chwila, lecz on nie widział mnie. Zaczęli się bić. Travis mocno i szybko zadawał ciosy starszemu oprawcy. No właśnie. Straszy facet, cały we krwi. Dlaczego .. czemu zabija ? Skąd ma tyle siły ? On dorównywał Travisowi. Zadawali sobie ciosy an przemian. Chłopak uderzył tak mocno, że starszy mężczyzna przeleciał w powietrzu parę metrów i obił się o ścianę. Ale nic, wstał i zmierza w jego kierunku. Uderzył go w twarz, że aż się przewrócił. Travis wstał i szybkim ruchem wbił sztylet w mężczyznę. Ten osunął się na ziemie. Korzystając z okazji odwiązał słabego Jeremiego i ruszył z nim w moją stronę. Chciałam się ruszyć, cofnąć, lecz nie potrafiłam. Nogi. Jakby były z kamienia, albo przyklejone. Chłopcy podeszli do mnie a ja przytuliłam mocno Jeremiego, nie mogłam się powstrzymać. Wiem, nie miejsce i czas, ale .. nie mogłam zrobić nic innego. Podeszliśmy do schodów, a Travis zeskoczył z nich zwinne i zostawił przyjaciela na dole. Wskoczył ponownie po mnie, i zrobił to samo. Jak to możliwe ? Skacze i wskakuje na wysokie miejsca, miał nóż wbity w klatkę piersiową, ale bez żadnych problemów daje rade. Po chwili byliśmy już w aucie. Wsadziliśmy Jeremiego na tylne siedzenia , zapięliśmy delikatnie. Nie byłam w stanie prowadzić, więc chłopak rozumiejąc mnie widocznie bez słów, wsiadł na miejsce kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy. Po paru minutach byliśmy pod moim domem. Pobiegłam jako pierwsza i otworzyłam drzwi. Wróciłam pomóc z tylnym pasażerem, ale nie była potrzebna moja pomoc. Chłopak wprowadził go do domu i położył na kanapie. Pobiegłam do kuchni po gorąca wodę i ścierkę. Przyniosłam to do salonu i zdjęłam delikatnie koszule z leżącego chłopaka. Namoczyłam lekko materiał i przyłożyłam kawałek po kawałku do ciała chłopaka, zmywając krew i ocierając rany. Gdy skończyłam z jednym, podeszłam do drugiego chłopaka.
- Pokaż się, dobrze . - Osunęłam z niego koszulę, lecz ten momentalnie ją założył z powrotem.
- Dam rade . - Powiedział – skąd wiedziałaś ?
- To.. zabrzmi dziwnie, ale .. miałam sen.
- Sen ?
- Tak, przyśniło mi się to i po prostu .. skojarzyłam fakty.
- Dobra. Wracaj do niego, zajmij się. On tego teraz potrzebuje.
- Co z nim się stało ? Czemu on ? Co to było ? Ja.. nie wiele rozumiem.
- Dowiesz się w swoim czasie. - Odwrócił się – wiesz .. - spojrzał znów na mnie – byłaś bardzo dzielna. Możesz być z siebie dumna, uratowałaś go.
- Dziękuję. Za pomoc, bez ciebie, pewnie sama byłabym jednym z tych trupów. - Chłopak bez słowa podszedł i pocałował mnie w czoło delikatnie, po czym zniknął. Wróciłam do Jeremiego. Usiadłam przy nim i patrzyłam. Patrzyłam próbując cokolwiek zrozumieć, ale to nic nie dało.
- Rubi.. - odezwał się. Coś jakby mnie natknęło. - Przepraszam, nie chciałem, żebyś przez to przechodziła, ja ..
- Cii – przytknęłam palec do jego ust. Przybliżyłam się do niego i delikatnie musnęłam jego usta – dobrze, że jesteś – położyłam się obok niego i wtuliłam w jego ramie...